Pokaż naszamucha.blogspot.com na większej mapie

środa, 23 grudnia 2009

Wenecja, czyli Praga, 19-22 grudnia 2009


Opowiedzieć Wam jak poleciałam do Wenecji? Opowiem Wam, bo to niezgorsza historia jest. Zgorsza w sumie trochę, ale napiszę.
Dałam ja do Wenecji, nie dając tam. I love Wizzair (ton a'la Levicky).Jaketo mi się ostatnim razem zdarzyło, że odwołali lot, to w ogóle nas z Londynu do Katowic nie puścili. Tem razą, nad Wenecją powiedzieli, że pardą, ale lądujemy w Pradzie, tam zejdziecie na terminal i czekajcie. Czekajcie na cud bożonarodzeniowy. Cud bożonarodzeniowy nie zdarzył się (dziwne) i jak w Pradze nas wysadzili, tak zostaliśmy tam, wiedząc nic. Olbrzymia kolejka do okienka Wizzaira znalazła pół metra miejsca dla mnie przy końcu. Zapominając o wszystkich umówionych spotkaniach, randkach i mityngach w Wenecji, uznałam, że jak już jestem w Pradze, to tam zostaję, zwłaszcza, że w ruch poszła plota o rzekomym bodajże nomen omen niech mu Bóg błogosławi powrocie do Katowic. Zawsze będę fanem Sylezyjskiej ziemi, acz teraz nienawidziłam Katowic z całego serca i przełożyć lot ten chciałam na wtorek. Daję do okienka po stu godzinach, a panienka do mnie: "I'm sooooo sory, you're late".

....
..
.

(te kropki to moja reakcja)
Nie należy mi się już lot. Żaden.

Wtedy zamarłam nieco. Taki przekręt wydarzeń nie służy dobremu samopoczuciu, ale wystarczyło pojawianie się rezolutnego młodzieńca na mojej drodze, a świat odzyskał swe barwy (których nie ma, ale znowu miałam swoje odwieczne złudzenie, że je ma). Młodzieniec z accomodation information, rzeczowy, robotny, powiedział mi, gdzie mogę spać. Hostel, brzmi dobrze (Malaga hostel.. o tak, pamiętam). A jak jużem dotarła, siadła, zapłaciła (hm) i pomyślała, to nawet spokojnie się na duszy zrobiło już i rozejrzałam się z optymizmem.

Dobry hostel był, nie najgorszy wszak, acz nie najlepszy też. Brakowało tu dwóch esencjalnych rzeczy do prawidłowego fukcjonowania mojego:
1)imprez
2)Hiszpanów
Tak, prawda to, niezbyt rozrywkowy był to budynek, szału bez. Raz jeden na trzy noce zdarzyło mi się, że chopak jeden, co spał nieopodal, zauważył mnie nagle i .. uwaga, uwaga! Zaprosił mnie na piwo! EUREKA! Do czego to doszło?? Już myślałam że przegram te wojnę o jakiekolwiek spotkanie towarzyskie. Daliśmy do baru, co klimatem się cieszył, zakosztowaliśmy najtańszego produktu czeskiego - piwa. Człowiek ten jest kolejnym przykładem tego, jak nie wiele trzeba, żeby poświęcić się podróżom. Włóczy się chłopak, pracuje czasem, czasem nie, robi zdjęcia też. A zawsze na lato zamienia się w strażaka i gasi pożary w Kanadzie.

Z couchsurfingu też skorzystałam, choć ostrożnie, nie jeden zawód spotkał człowieka ostatnimi czasy. Tym razem dałam posta na forum Pragi, żem jest i kto żyw niech pisze. Napisał chłop z Chile, urodziwy młodzień. Każdy wie, że Praga najlepszym miastem do praktykowania hiszpańskiego.

I oczywiście od pierwszego do ostatniego momentu towarzyszył mi, na krok nie odstąpił mnie, mróz. O tak, dał czadu, nawet nie sprawdzam ile było, ale dziw nad dziwy, że mam wszystkie palce. A rzęsy to dawno się skruszyły. Wełtawa, dzielna baba, nie zamarzła.

Miasto miasto... a tak Praga, może jestem jedynym turystą w historii ludzkości, który zwiedza Pragę od niechcenia, ale urzekła mnie. Praga może nie urzec tylko ślepego, a i nawet urzeknie. Spis zabytków, to wiecie, nie u mnie, ale Katedra jest jak w mordę wypatroszył, pod nią spory procent chińczyków z aparatami skierowanymi w górę. Kamienica na kamienicy, wybrukowane ulice wszędzie, a nawet wszędziej. Wielość sklepów, więszkość MADE IN CHINE, ale tu niespodzianka, bo zaledwie większość, to jest nie wszystko. Można zaopatrzyć się w, jeśli uwierzyć, w laleczki, popierdułki i inne kretki wyrobione czeskimi rączkami. Albo w misie jedzące Wigilię.

Jarmark na jarmarku, jeden, drugi, trzeci, a tam wino, mięsiwa, słodkości, kasztany, zawijane ciasto takie śmieszne i zawijający je ciakawi ludzie, z przepustek z Szerokiej, myślę. Koksowniki! Chwała im trochę. Zagroda też była, ze zwierzątkami, w różnych kolorach i w różnych formach.

Widoki obecne, jeśli się weszło na Pragę, weszłam dwa razy. Place, place, place, kościoły, pałace. Pytam mamę: "Mamo, jak to?", ona do mnie: "Martynko, wojna, wojna, a w Czechach to wojna pół godziny trwała". Mama prawdę Ci powie, a nawet śledzie na święta zrobi i obiad, podczas gdy cała rodzina wegetuje przed swoim laptopem każdy.

Wrócim do Pragi. W Muzeach nie byłam ani jednym. Te czasem wyglądały pokaźnie od zewnątrz, a czasem też i figurkę wywalili przed drzwi, kontrowersyjną czasem, ucieszną zarazem.

O! Metro Adventure. Aż się Londyn przypomniał, bynajmniej nie Warszawa.

W porywach nudy, wynajmowałam dzieci, które miały gonić gołębie, a ja, fotoreportażysta, fotoraportowałam to.

Na uboczu, dzielnica Żydowska, a tam: PRAWDZIWI ŻYDZI!! I Jarmark ich własny, pytałam o napis z obozu, już nie mieli. I nie wiedziałam, że Zydzi parlano Italiano. Cmentarz, synagoga też som. A w kościele rodzaju mego przesławna figurka Bambino, podarowana przez Hiszpanów (wiadomo), tyle dobrze. Tylko czemu "bambino"? Coś się im pomerdało tym czeskim kamratom.

A zimno było zawsze, a jak już się nie dało, to dało się do kawiarni, gdzie trzeba było wyciągnąć namiastkę mamony i wpaść w szponu konsumismu, w których jesteśmy zawsze, nie oszukujmy się. Różne dziwy we wnętrzach, ale muszę powiedzieć, że dziady mają dobrą muzykę w knajpach. Jak Boga kocham, nie wiedzą chyba co to jest MTV i ani razu nie usłyszałam "Last Christmas". Klimat jest.

Co jeszcze? Było ziiimno.. a, już mówiłam.

To tyle łopowieści. Do Katowic dotarłam pociągiem. Kupywałam bilet za milion złotych i w wielkim stresie, bo myślałam, że zgubiłam rastaczapkę, łaziłam po dworcu jak ostatni ostatek, ale znalazłam w końcu!! Ona jest jak bumerang, zawsze wraca.

Venice, 11:10, check it out
Karola Most
I znów
Niezidentyfikowany obiekt. Ni to sztuka, ni huśtawka
Las reformas
Kwiaty więdną przy ogromie sztuki
Auto(super-ego, self-centre)portret
Metro again
Żółtość taksówek
J.K. Rowlingova
NIENAWIDZĘ PAR
Z perspektywy choinki na jarmarku świątecznym
Koński motór
Dookoła wielkich budynków to tylko tramwajem
Romantyczny (yhym) zachód słońca
Cmentarz bez kraty. Gracias a ti, obiektywie
Lalka też człowiek
Nepomucen? A nie wiem, nie znalazłam
Znany (zna ktoś?) zegar, co pokazuje wszystko
Dobra kamieniiica
Kawiarnia w tramwaju
A i tak w domu najlepiej...
Czeska kopia Kuby

1 komentarz: