Pokaż naszamucha.blogspot.com na większej mapie

niedziela, 19 lutego 2012

Santander, 1-3 lutego 2012



Tak naprawdę Santander stanął na mojej drodze z racji takiej, że znajduje się tu lotnisko. Potem dopiero człowiek miał zacząć PRAWDZIWĄ podróż, wstępując w progi Salamanki czy Burgos.

Okazało się jednak, że Santander też ma coś do powiedzenia.

Nie jest to duże miasto. Liczy zaledwie ok 180 tys. mieszkańców i od zawsze miało charakter miasta portowego. Wyróżniało się jednak na tle innych miast nad Zatoką Biskajską, stąd jest uznawane za stolicę swojego regionu autonomicznego- Kantabrii.

A skoro to miasto portowe, natknęliśmy się na rarytasy takie jak: port, plaża, palmy i wiatr.

Poza tym zapędziliśmy też na Stare Miasto, choć niewiele z niego pozostało. Miasto było wiele razy nękane przez roznego rodzaju katastrofy. Wybuch w porcie w roku 1893 pochłonął 590 ofiar, a pożar miasta w 1941 zniszczył prawie całą zabytkową zabudowę.

Nie mniej, można zwiedzić gotycką katedrę z lat 1217-1219. Znajdują się tam szczątki świętego Emeteriego, od którego bierze nazwę miasto.

My jednak z Santander z pewnością zapamiętamy wizytę w Parlamencie Kantabrii. Postanowił się tam człowiek dołączyć do dziecięcej wycieczki, co na celu miała wytłumaczyć demokrację. W Parlamencie znajduje się kopia arrasu, na którym pierwszy raz zanotowano pojawienie się słowa "Kantabria", a podłoga zrobiona jest z kamienia zawierającego skamieliny!

Wnet okazało się, że wpadliśmy na kantabryjską gwiazdę polityki. Dziedziaczki powzięły odń autografy, a i zdjęcie niejedno sprawiły. O dziwo, również z największymi gwiazdami wieczoru - nami. Nie codziennie w końcu spotyka się americanos.

Innym ważnym punktem programu był Pałac Magdaleny w iście angielskim stylu rodem z Pride and Prejudice (Palacio de la Magdalena), na który brzegiem morza trzeba spacerować koło godziny. Natknął się wtedy na plażę, gdzie chwilę miał ochotę udawać, że w Santander w lutym jest bardzo ciepło. Spotkał syreny, lwy morskie i pingwiny...

A mieszaliśmy u hostów z Couchsurfingu. Pierwszy raz chyba miałam mieszane uczucia co do ludzi, których poznałam tą drogą. Nie wspomnę nawet.

Jak Santander to banki
Kumpel z baru. Buena gente!
Wesoła kompania w domu hosta
Uczestnicy wyjazdu zagranicznego
Droga św. Jakuba przez Santander
Polska delegacja w parlamencie Kantabrii
Olga
Ewa i Łukasz
Najlepsze churros jakie jadłam
Zabawy

Zobacz resztę galerii tutaj.

piątek, 17 lutego 2012

Salamanca, 6-8 lutego 2012



Salamanca to chyba jedno z nielicznych miejsc na świecie, o których nikt nie powie, że 'nie podobało mi się'. Znasz kogoś, że jak mu powiedziałeś: "Ej masz ochotę na kremówkę". To on: "Nie stary, nie lubię kremówek."

W Salamance jest prawie tak pięknie jak w Szydłowcu :D

Mury Salamanki pamiętają prawdziwy romanizm i prawdziwy gotyk. Ba! Czasy rzymskie wnet! Znajduje się tu najstarszy uniwersytet w Hiszpanii (1218 r). Stare miasto Salamanki (wraz z katedrą i uniwersytetem) jest wpisane w listę UNESCO.

Dlaczego człowieku podobają ci się miasta z kamienia? Jeśli dlatego, że wtedy od razu wiesz, że to miasto jest stare, to oznacza to, że ówcześni Salamańczycy nie dostrzegali tego piękna? To niemożliwe. Kamień ma coś w sobie. Kamień przyciąga i pociąga.

Miasto jest pełne atrakcyj. Każdy z Salamanki na pewno zawsze pamięta instytucję szukania żaby na fasadzie uniwersytetu. Nie jest to łatwe zadanie. Za nas czworga podróżnych, tylko Olga, co w kawiarni pracuje, a zatem często świeżością umysłu dysponuje, dokonała tego czynu.



Mogę Wam zdradzić, gdzie jest żaba.



Na czaszcze po prawej. Ha! Nie chcę martwić nikogo, ale jak sam nie odnalazłeś żaby, to nie zdasz uniwersytetu.

Pozostaje jedynie pomodlić się w katedrze. Jest katedra stara romańska i nowa gotycka. Żeby zobaczyć starą, trzeba dotrzeć tam o ludzkiej porze, bo z ulicy jej nie widać, trzeba wejść na teren katedry. My, nieludzcy, nie ujrzeliśmy jej. W ostatnich 15 minutach otwarcia zdołaliśmy tylko naprędce spenetrować nową katedrę. Nową Katedrę, co gotycki ma styl, a raczej izabeliński, czyli jego bogatszą hiszpańską odmianę. Na zewnątrz cudne zdobienia w stylu plateresco.

Tam nagle w stylu plateresco wyłania się psikus. Oto na gotyckiej fasadzie mamy motyw cokolwiek nowoczesny:



Wiele innych cudów w Salamance się odnajdzie. Podobno znajduje sie tu najpiękniejsza Plaza Mayor. Rajem jest Salamanca dla fanów Łazika z Tormesu (Lazarillo de Tormes), co w właśnie w Salamance miałby zyć. Tutaj też mieściła się kwatera główna generała Franca w czasie wojny domowej. Dlatego też w mieście znajduje się Archiwum Główne Wojny Domowej. Bardzo ciekawe, lecz no fotos.

W pamięci zapada też Dom Muszli (Casa de las Conchas), gdzie mieszkały nadworne damy do towarzystwa, a początkowo należał do Izabeli i Ferdynanda. Muszle symbolizują dwie rzeczy. Nawiązują do herbu Izabeli, ale też do odbytej przez Ferdynanda Drogi św. Jakuba. Ciekawostką jest, że jezuitom, którzy wybudowali BARDZO blisko bazylikę, nie podobało się, że dom zasłania fasadę kościoła. Nie można było Domu Muszli jednak zburzyć ze względu na wartość muszli. Zakon zatem pokątnie zaoferował pewną ilość złota dla każdego, kto oderwie jedną muszlę z fasady domu. Sczęśliwie Dom Muszli i większość zdobienia pozostała do dzis.



Przestrzec tylko muszę przed lutowym zimnem tego miasta. Cieplej nie mniej jest niż w Burgos, ale Kanary wciąż to nie są. Gdyby Cię jednak mróz tam napotkał, zawsze chętnie przewita Cię darmowe Muzeum Handlu. Tripeeeeeeeeeee.... TRIPERO!

Studenci poszukujący żaby
A jaki znany Polak studiował w Salamance
Relikwie Juliana Rodrigueza z Salamanki w katedrze
Nowa odsłona guerniki
Piękny klasztor dominikanów
Palacio de Monterrey z XVI wieku
Jamón

Ścieżka języka hiszpańskiego

Zobacz galerię pod tym linkiem.

wtorek, 14 lutego 2012

Valladolid, 5 lutego

Miasto niepozorne Valladolid częścią mej podróży cokolwiek intensywnej do Hiszpanii w lutym 2012.

Valladolid upląsowało się w rankingu podróży następująco:

Santander - 2 dni
Bilbao - 1 dzień
Burgos - 2 dni
Valladolid - 1 dzień
Salamanca - 2 dni
Madryt - 2 dni

Uczestnicy: Olga, Ewa, Łukasz ja.

Skon on miał wiedzieć wtedy, że szczęścia zazna właśnie w Valladolid? Gdyby wiedział, pognałby tam na tydzień, rezygnując z kilku innych słabych miast.

Bo tak naprawdę mieliśmy setne szczęście poznać w Valladolid cudownego człowieka, a to za sprawą Couchsurfingu oczywiście. Nie bez kozery człowiek ten w każdej swojej referencji ma zdanie: "He made this time amazing". Nim się obejrzałam, bez niczyich sugestyj, sama takowe zdanie wplotłam w swoją opinię na jego temat.

Xoan.. tak mu na imię. Nie będę o nim się długo rozwodzić, nie można tak. Ale wiedzcie, że jak kiedyś będziecie w Valladolid i przypadkiem nie boicie sie CS, walcie do niego jak dym.

O jednej tylko sytuacji napomknę, jak to Xoan zaprosił nas do miejsca pracy, a mianowicie do domu starców. W ramach nowego doświadczenia. Nie wiedzieliśmy wtedy na początku, że ma być w związku z tym zorganizowana jakakolwiek feta. A była i to w formie konferencji prasowej. Absurd, towarzyszący nam w tych czasach od świtu do świtu, prawie przerósł nas.

Gdyby nie Xoan, mogłabym zrozumieć tabuny Burgaleses (mieszkańców Burgos), którzy jak jeden mąż uznają, że w Valladolid NIC NIE MA! Uznając, że istnieje na świecie coś w deseń piękna absolutnego czy obiektywnego, nie powie nikt, że Valladolid przerasta Salamankę albo Toledo. Spornie byłoby gadać tymczasem, że ładniej jest niż w Burgos. Niemniej jednak, coś tchnęło mnie, żeby to właśnie na pierwszy ogień na mym zacnym blogu rzucić Valladolid, a nie legendarną Salamankę... porzucony niegdyś Wiedeń czy kilka innych miejsc w kolejce.

Jest urokliwe Valladolid. Uroku dodaje mu element zdziwienia z naszej strony, że tam coś jest. Nie dość, że jest, to jeszcze coś się tam nawet dzialo, o!

- W 1506 w ubóstwie, osamotnieniu i rozgoryczeniu zmarł tutaj (znany Polak) Krzysztof Kolumb.
- Od 1469 do 1621 Valladolid to jedna z rezydencji królów Kastylii i zjednoczonej Hiszpanii oraz miejsce obrad Kortezów.
- W 1469 odbył się tutaj ślub Izabeli Kastylijskiej z Ferdynandem Aragońskim.
- W 1527 w Palacio de Pimentel urodził się przyszły król Felipe II

Valladolid jest związane również z postaciami takimi jak:

- Miguel de Cervantes, który mieszkał tu czas jakiś, napisał wtedy część Don Kichota.
- José Zorrilla, poeta romantyczny, urodził się tu i mieszkał. W mieście znajduję się jego dom, zrobione na muzeum. (Imposible lo has dejado.. Para vos y para mi)
- św. Piotr Regalado, patron Valladolid. Ten, z okazji takiej, że potrafił przebywać w dwóch miejscach jednocześnie, był brany pod uwagę przy wyborze patrona internetu".

Skupić w Valladolid można się też na architekturze. Wiele tutaj przykładów stylu herreriańskiego oraz izabelińskiego.

Styl izabeliński, czyli hiszpańska odmiana gotyku, występuje często z charrakterystycznymi zdobieniami w stylu plateresco. Dobre przykłady to kościół św. Pawła i siedziba Muzeum Rzeźby.

Styl Herreriański (od nazwiska architekta Juana de Herrera, tego samego od Escorialu) to renesans. Pozbawiony zdobień, stanowi niezły kontrast do platerescowanych budynków obok. W stylu herreroZamek Królewski w Valladolid i katedra. Mieszkańcom Valladolid nie do końca podoba się ten styl. Może dlatego, że w połowie budowy katedry, Herrero wybył w świat w celu 'budować Escorial'. Katedra do dziś jest nieskończona. Na cztery zaplanowane wieże, stoi jedna.

Uwagę przykuwa też secesyjny Pasaje Gutiérrez, czyli ponad stuletnia galeria handlowa albo zacny park Campo Grande. Tam czarne łabędzie, pawie i inne frykasy.

Muszę też wspomnieć tu, że Valladolid i okolice to kolebka jezyka hiszpańskiego, jego najczystszej formy i entonación más pura. Z tej okazji uczyniona jest ścieżka języka Hiszpańskiego, przystanek: Valladolid.

I jak tu nie kochać tego miasta oraz jego mieszkańca?

Pinchos.. mm...
Dawne gotyckie części katedry
Uniwersytet. Nie wolno liczyć lwów!
Pomnik Zorrilli
Styl herreriański
Plaza de Espana
Zdjęcia w skoku na Plaza Mayor

Zobacz galerię