Pokaż naszamucha.blogspot.com na większej mapie

niedziela, 10 listopada 2013

4 lutego 2012, Burgos

Był taki wyjazd kiedyś. Rok temu ponad już. Wybrałam się z Igłą, Ewą i Łukaszem na wyjazd objazdowy do Hiszpanii. A że zima była, to musi być zimno.

Nikt nie uprzedzał nas, że Burgos w zimę to trochę zły pomysł. Burgos to takie hiszpańskie Suwałki. Najzimniejsze miejsce tego kraju.

I rzeczywiście! We wcześniejszym Bilbao - nawet ciepło. W późniejszym Valladolid - 15 stopni i słońce. W Burgos - śnieg i sparaliżowana cywilizacja. Nie mogliśmy się wydostać stamtąd potem. 3 godziny opóźnienia autobusu.

taki był śnieg właśnie

i taki lód
Nasze perypetie towarzyskie też były niczego sobie. W Burgos gościł nas pewien pan z couchsurfingu. Na imię mu było Jose ale ksywę miał Zar. Istny diabeł z tego Zara. Strach nas nawet obleciał, czy może jest ostrym metalem i nas spali rytualnie. Na jego wycieraczce widniał napis: WELCOME TO HELL.

Nic nam nie uczynił jednak. Co więcej okazało się, że był łagodny jak baranek i przesympatyczny. Niezły kontrast patrząc na naszych poprzednich ,,miłych" hostów z Santander. Ale nie wspomnę.

Jose pierwszej nocy zaproponował nam pójście na koncert. Metalowy oczywiście. Poszłam z Ewą. Piłyśmy bardzo zwodnicze piwo, które rzuca człowieka na kolana (mnie). Nazwy trunku (i kilku innych rzeczy tego wieczoru) niestety nie pamiętam. Ewa za to trzymała fason. Olga z Łukaszem, niczym stare dobre małżeństwo, pozostali w domu i gotowali zupę z torebki.

Następnego dnia Jose nie próżnował, lecz my... tak. Tak, bo zmęczyliśmy się zwiedzaniem wśród śniegu. Zostaliśmy w jego domostwie. A domostwo to miało wielkie możliwości. Wtedy to właśnie poznaliśmy Guitar Hero. Były też rzutki i inne rozrywki.

Łukasz - prawdziwy guitar hero

Wcześniej w ramach podzięki i integracji z hostem ugotowaliśmy im obiad - typową strawę - parówkę z cebulą (wbrew pozorom to wspaniała potrawa. Znana w moich kręgach).

Z Zarem, Zarową i parówką z cebulą

Proszę ja Was, w ramach couchsurfingu była to wizyta idealna, nie ma co.

A żeby było jeszcze idealniej, dodam że miasto jest nie najgorsze. Burgos słynie przede wszystkim z katedry. Katedra pw. św. Marii to wspaniała gotycka budowla wpisana na listę UNESCO. No i fakt, robi wrażenie. I na zewnątrz i wewnątrz. Zalecam nie opuszczanie Burgos bez wejścia do katedry. W środku znajdziecie prawdziwy labirynt. Trzeba iść ustaloną trasą, żeby niczego nie pominąć. A w środku  moc niezwykłych ołtarzy - gotyckie, renesansowe, barokowe.. takie, śmakie i owakie.

Katedra w Burgos
Ale najważniejszą atrakcją katedry jest pochowany tam bohater narodowy - Cyd (czasy rekonkwisty itd), wzór cnót rycerskich i wszystkiego co najlepsze. Wszyscy studenci iberystyk i ILSu znają Cantar del mio Cid czyli Pieśń o Cydzie, a wszystkie dzieci w Hiszpanii znają bajkę o Cydzie, ta na youtubie: http://www.youtube.com/watch?v=_9hmKii1IQo

Pomnik Cyda
Plac Cyda
Burgos jest też jednym z najważniejszych miast na francuskiej drodze św. Jakuba. Stąd charakterystyczne żółte strzałki i pomnik zamęczonego wędrówką pielgrzyma. Chyba wyglądałyśmy podobnie z Ewą i Magdą na naszym Santiago, coś czuję.

Buen Camino
Pomnik zmarnowanego pielgrzyma

Jest też starówka, do której prowadzi bardzo ładna brama średniowieczna de Santa Maria. W jej niszach znajdują się figury różnych ważnych osób dla historii Kastylii.

Brama de Santa Maria

Nie zdecydowaliśmy się na Muzeum Ewolucji, które niezmiernie polecał nam Zar. Jakoś tak..  za drogie i w ogóle. Bardziej spodobał nam się pomysł Muzeum Historii Miasta Burgos. Niewiele pamiętam z tego muzeum. Chyba tylko jedną rzecz - Jesucristo de Burgos w charakterystycznej sukience.

Jesucristo de Burgos

Na koniec dodam, że idąc w stronę katedry od przystanku natrafiliśmy całkiem przypadkiem na niewielki gotycki kościółek pod wezwaniem św. Lesmesa (św. Adelelm z Loudon). Wchodzimy, żeby się ogrzać a tam na środku piękny sarkofag tego właśnie świętego, który okazuje się być patronem miasta Burgos.

kościół św. Lesmesa patrona Burgos
sarkofag z ciałem św. Lesmesa

Zdecydowanie warto jest do Burgos zajrzeć. Może nie w zimę tylko...



Prawdziwy hit - kufer Cyda! 
MY z Cydem
Aleja platanowa

Fotografia w skoku w Burgos

Łukasz w jaju

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz