W czasie pobytu na Węgrzech, kiedy bazą naszą (moją, Krzysia i Janka) wypadową był Gejor (Győr), uznaliśmy, że warto wybrać się czasem nieco dalej niż do basenu przed domkiem. Jednym z celów tych wyjazdów podmiejskich było Székesfehérvár. My tę jakże prostą nazwę wymawialiśmy jako SZEKEMEKE.
Székesfehérvár to chyba najładniejsze i najbardziej zaskakujące miasto, które zwiedziliśmy w tej podróży.
Po pierwsze zawsze lubie miasta, które są dość małe. Małe a urokliwe. Takie właśnie było Székesfehérvár. Po drugie to było jedno z tych miast, które człowiek chce zwiedzić, bo jest blisko, a nie zdaje sobie sprawy, jak ciekawe historycznie i jak istotne dla kraju jest to miejsce.
Bo Székesfehérvár to najstarsze miasto na Węgrzech i pierwsza stolica kraju. W miejskiej katedrze św. Stefana koronowano 37 królów, a pochowano 15. Jest to, że tak powiem, coś. Insygnia koronacyjne znajdowaóły się tutaj do roku 1527.
A samo miasto jest bardzo ładne i zadbane. Obejście całej starówki nie zajmuje dużo czasu. Starówka ma barokowy charakter (średniowieczna zabudowa została zniszczona w czasie oblężenia tureckiego). Jest katedra, ratusz itd. Ale największe wrażenie chyba zrobił na mnie barokowy Pałac Biskupów.
My mieliśmy pecha zajechać tam w poniedziałek, więc wszystkie muzea były zamknięta, a podobno mega warto zwiedzić tzw. Ogród Ruin.
A wszystko w pobliżu Balatonu... (batonu? balonu? )
Ale o nich osobnego posta robić nie będę. Może trafiliśmy na złą plażę, ale totalnie przereklamowany tej bajkał (czy balaton.. )
kościół cystersów |
Balaton |
Pałac Biskupów |
katedra św. Stefana |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz