Pokaż naszamucha.blogspot.com na większej mapie

niedziela, 7 lutego 2010

Kraków, 3-6 lutego 2009


Krakowem zachwyciłam się. Może mniej niż mamusia X lat temu, kiedy zaczęła studiować (Nie wspomnę, jak całe życie zawaliło mi się dziś, gdy dowiedziałam się, że to nie był UJ) UJ, nie UJ żyć dalej trzeba, zabijać nikogo nie wolno.

Także tego, Kraków.. może notka historyczna na samej wprzódy. Dotycząca mnie, no bo co? Otóż, Teofil i Jadwiga, nazwiskiem Przybyło, przodkowie moi przedni, zamieszkiwali w domku uroczym nieopodal Skawiny pod Krakowem, we wsi zwanej Bukowem/Bukowiem. Domek był niebieski, sama pamiętam, a dzieciorga mieli jedenaściorga. Druga w kolejności Wanda I, na Śląsk ruszyła później, dając początek dynastii Kucharczykowingów, później bratającymi się z Muchami i nie zważając na mezalianse i kilometry, Jarosław herbu Mucha, książę Wielkopolski, zaślubił córkę Wandy, Iwonę, przynosząc na świat Macieja (który nie zasłynął w świecie polityki) i Martynę (którą zna i kocha każdy).

Kraków więc mym początkiem i gdyby nie Kraków to nic by nie było. Szczęśliwie, ród Przybyłów rozpierzchł się znacznie po wielości zakątków i odwiedzić można niejednego krewnego. A Wanda babcia, poza imprezowaniem, odwiedza każdego z nich i zabrać można się, można też nie. To dajem z nią ostatnio tam, w strony rodzinne, mając w tym nie lada interes.

Bo ja nie widziałam Krakowa nigdy wielce wcześniej, mimo że byłam tam nie raz, nie wspomnę też z kim czasem. A teraz to między jedną imprezą a drugą, przerywając lecącą plotę w połowie, wyrwałam się do Krakowa, a podróż to była niebłaha, nie każdy wszak trafi ze Skawiny do Krakowa, ot wyzwanie! I jak jednego dnia wyrwałam się sama, to drugiego, Tomek, kuzyn mój, a Tomków w rodzinie wiele, wzion sobie wolne w rodzinnej firmie, konsultując się z szefem bossem, bratem, co urzędował w pokoju obok, a chory był na grypę. Tomek przewodniczył pięknie, ciekawostki krakowskie sprzedawał tanio i obficie, nie jedną ja Wam zaraz, drożej już, Times is hard.

A Kraków to chciałam zapamiętać w każdym szczególe jak najbardziej, jedyną nadzieją, że nie pomylę katedry z muzeum narodowym. Nic nigdy nie wiadomo. No bo nic. I nigdy. A i tak najważniejszy był obwarzanek, który przeanalizowałam ziarnko po ziarnku. Bo wybór smakołyka w Krakowie nie jest trudny.

Byłam ja na starówce. Po kilku ulicach zarekomendowanych spacerowałam. Plac Wszystkich Świętych, gdzie kościół się spalił, nie było nic tam potem, aż zbudowali urodziwy budynek z ruchomymi czerwonymi cegłami. W budynku, a raczej na nim 3 witraże Wyspiańskiego, niezaakceptowane przez szczyty artystyczne, bo ubliżają godności wielkich. Tam też, miniaturka placu takiego, jakim był dawniej. Kanonicza to dobra ulica, cicha i spokojna, a obok zaraz Grodzkiej co hałaśliwsza i kebabami pachnie/śmierdzi. Podobno, jak się wchodzi na rynek od Grodzkiej to większym się zdaje. Może być. A Rynek sam, jak rynek, wiadomo, o co w rynku chodzi. A Sukiennice w remoncie, i tyle szału zaznałam. Ale pamiętam je z dzieciństwa i serialu Majka, więc płakać nie ma co.

Za to Kościół Mariacki jak stał, tak stoi i dalej ma wieże niesymetryczne. Legenda jest taka, że byli dwaj bracia i każdy budował jedną wieżę, jeden szybko i niedbale, drugi dokładnie, ale wolniej. Pierwszy popełnił błędy przy budowie wieży i szybko zrozumiał, że nie najlepiej się ma sprawa. Z zazdrości zabił brata, o! Także pozostały nierówne, a wieża dokładniejszego brata dokończona została w innym stylu, a nawet ją ukoronowali. Na rynku też Głowa Erosa, co budzi kontrowersje. Jeden z kuzynów mych, Tomek, mawia, że dobra to głowa, drugi, też Tomek, że zła, zapytam jeszcze trzeciego, też Tomka, co o tym myśli. Blisko też Piwnica Pod Baranami, a obok przed barem figura jej założyciela Piotra Skrzyneckiego, co właśnie odpoczywa i zażywa procenta. Ostatnim elementem na rynku jest pomnik Adama Mickiewicza, a nawet anegdota, anegdoteczka, wręcz anegdotunia, co Tomek opowiedział, a patrzcie ją tu.

Od naszamucha

Od naszamucha

Od naszamucha

Od Kraków

Od Kraków


Muzeum Czartoryskich było też, ale nic w nim akurat, bo renowacje trwają i przeniesione jest wszystko opodal. Nie wspomnę, jak do dziś pamiętam, jak nie wiedziałam na sprawdzianie z historii w liceum, gdzie się znajduje Dama z Łasiczką, hm.

Przeszłam ja w ogóle tzw. szlak uniwersytecki, poczułam się chwilę patriotą, znawcą historii i ważnym człowiekiem. Było to też wtedy, jak myślałam, że mama na UJ-cie studiowała, ech.. Ale ulice ładne i pomniki, nie powiem, że brzydkie. Można też zajrzeć do posiadłości Erazma Ciołka, biskupa, któremu nie najgorzej się żyło a nawet galerię założył.

Wtem wkracza Wawel, na który wyrzucił człowiek kupę hajsu (5 zł), a i Tomek wykazał się (choć w sumie wykazywał się nie rzadko) i pokusił się o przewodnika w słuchawkach. Gdzieś już kiedyś byłam w muzeum jakimś i skorzystałam z tego fenomenu, ale na Wawelu do katedry chłop gadający do słuchawek jest super. Dowiedział się człek nie jednego. Życzenie trzeba powiedzieć pod dzwonem Zygmunta, dotykając serca dzwonu lewą ręką, czasem nie prawą! Ale i tak nie wiadomo, bo serce to wisi fałszywe, prawdziwe na dole na stojaku, niczym w sklepie na wystawie. Ale dotknąć można i życzenia też nie zażałujmy. A tam gdzie dzwon, są też i widoki, bo wspiąć się trzeba. Ładnie widać.

W katedrze hitem hitem są.. krypty i groby królów. Same w sobie są niezłe, a chłop w słuchawkach zagadnął czasem plotę typu:
„Władysław Jagiełło dbał również o higienę osobistą, mył się co 3 dni, co było niezwykłe jak na jego czasy”,
albo
„Proszę się teraz obrócić tyłem do grobu … (napięcie).. przed państwem gobeliny z Holandii, a pod twoją lewą nogą coś tam, zaś po skręceniu głowy w prawo grób Władysława Łokietki. Proszę wejść teraz schodami w górę, jeśli na schodach jest tłoczno, proszę o naciśnięcie przycisku STOP i do usłyszenia na górze”.
Tak więc (zdanie zaczęte od "więc", jestem taka podekscytowana) w trumnach w katedrze same sławy, wielki patos bije od grobu Piłsudskiego, reszta zlewa się w jedno, ale uroczo jest. Polecam chłopa, co żyje w słuchawkach.

Z Wawelu widoki też są, w ogóle jest ładny i jest też Czakram. www.czakram.prv.pl. Tomek się przejął, żądny pozytywnej energii, znalazł Czakram i życie jego z pewnością zmieni się na lepsze. Ludzie ponoć chadzają do Czakramu z notatkami przed egzaminem na szczęście, szkoda, że nie miałam czakramu przed translatoryką, hm.

No nie da się nie rozpisywać. Skałka jest też dobra, o św. Stanisławie się można dowiedzieć nie jedno, obok Kazimierz, dzielnica żydowska. Nawet daliśmy do jednej synagogi, gdzie po pierwszym w życiu spotkaniem osobistym z Żydem, a raczej z Żydką, oświadczam iż: SĄ NIEMILI! Ale Tomek, otwarta osoba, miło do niej i pyta, co to czemu i po co kamienie są na grobach, a ta do nas, że to symbol wieczności (aa… ). Ale i tak była niemiła. Cmentarz też, ale Schindler to chyba nie tu. Synagoga niezawielka, klimat ma. Ale klimat ma też Harenda, i też za 5 zł można posiedzieć.

Kazimierz za to miły. Ładne zdjęcie można zrobić (jak ktoś lubi, umi i ma czas), ulica Szeroka, ulica Kupa, przejście między ulicami Meiselssea i Józefa, Plac Nowy i w ogóle jest miło. Kiedyś Kazimierz był tani, dziś jest drogi. Już nigdy nie będzie tani, jak mniemam. A Kazimierzem jest Kazimierz od Kazimierza Wielkiego, bo to on go założył specjalnie dla Żydów, co by się osiedlali.

Nad Wisłą Dżok The Dog, pomnik symbol wierności psa do człowieka, pamiątka tego, jak Dżok The Dog czekał przez rok na rondzie na swojego pana, który umarł właśnie w miejscu dzisiejszego pomnika. Blisko zaraz budynek Manggha, kultury japońskiej centrum.

A potem poznałam ja ci okolice szpitalne. Na szczęście nie za potrzebą, lecz ciekawe miejsce, trzeba przyznać, co mniej znana odmiana chirurgii, tym ciekawszy budynek, w stylu każdy inny, a i też kaplice szpitalne mają swoje, czasem nawet nieco okazałe.
Chciałam też ja bardzo na Kopiec Kościuszki, nawet Magda S. mi go poleciła, ale spóźnilim się trochę nań. Za nocy ładnie wyglądał.. z dołu. Ale będzie to pierwszy punkt programu na następnej wycieczce.

Jako ostatnią rzecz, nie wspomnę jak wartałobyło się wybrać w zimę, bo Kazimierz ma chyba specjalny klimat właśnie wtedy, nie umiem go nawet nazwać, a i jeszcze Wisła się pięknie prezentuje, łabędzie na niej też.

A w podzięce, na piśmie tym razem, dziękuję cioci Zosi, gościła mnie pięknie, Tomkowi, że przewodniczył mi w Krakowie, nie bał się zagaić do tubylca, i babci Wandzi, bo w końcu ona kompaniła mi, a raczej ja jej.

Gołębie, tylko w Krakowie można je spotkać
WSZYSCY NA KEBAAAB
Nikt by nie zgadł, co to za miasto
Widowiskowy McDonald na Floriańskiej
Czasem też mam zdjęcie
Okolice UJ
Co gdzie?
Czy na Franciszkańskiej można fotografować tylko okno?
Koń nie jeden
Nie dwa też
Spraw sobie cegiełkę
Perspektywa wdrapującego się na Wawel
STOP
Chińska pamiątka
A co smok ma w ręce?
Gdzieś na Kazimierzu
W drodze do Bukowia
Znowu
Skałka nie działaa..
Nigdy się człowiek nie wyrwie z Szerokiej
Żydzi też są nowocześni
Ale też nie zawsze
Flaga na grobie?
Cmentarz
Zegar słoneczny. Działa?
Tomek na rynku
Tyle z sukiennic
Najstarsza restauracja w Krakowie i same sławy
Z Wawelu na Wisłę patrzżeee, I drugi raz, i trzeci, ze smokiem teraz.
Kto urzęduje pod Kopcem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz